Dziewiąta pielgrzymka w Bieszczady
DZIEWIĄTA PIELGRZYMKA W BIESZCZADY DO MATKI BOŻEJ W ŁOPIENCE
31 czerwiec – 3 lipiec 2015
Niedziela
Mszą św., sumą, w kościele Jutrzenki Wolności w Brynowie rozpoczęliśmy naszą pielgrzymkę.
Opiekunem pielgrzymki był ks. Mgr Władysław Kolorz
Duszpasterz Pielgrzymów Archidiecezji Katowickiej.
Inicjatorem pielgrzymki była Maryla Marcinkowska.
Postojem w drodze do Bieszczad był Wiśnicz. Muzeum Pamiątek po Janie Matejce – Koryznówka.
Wpis prof. Wiktora Zina do księgi pamiątkowej Muzeum:
„Piękne Muzeum, przybliża nieznane intymne niemal epizody życia wielkiego Jana Matejki
– muzeum urządzone cudownie prezentuje jakiś osobliwy nastrój polskiego dworku
– Wspaniałe zachęcające do pracy i życia”
to jest najlepszy opis tego miejsca.
Tu, u swego szwagra Leonarda Serafińskiego spędzał Matejko wakacje z żoną i dziećmi.
Oprowadzani przez przewodniczkę znaleźliśmy się w atmosferze dworku szlacheckiego pełnego pamiątek
po wielkim malarzu.
Zamek Lubomirskich w Nowym Wiśniczu oglądaliśmy z zewnątrz.
Wieczorem zatrzymaliśmy się w Sanoku pod Zamkiem Królewskim, w którym mieści się Muzeum Ziemi
Sanockiej, muzeum, w którym nasza grupa była już 2, 3-krotnie w dziale prezentującym ikony i sztukę
cerkiewną.
Dziś oglądamy zamek z zewnątrz w całej okazałości, pięknie odnowiony. Remontowany w latach 2012-2013
ze środków UE. Z tarasu widokowego wybudowanego na pozostałościach średniowiecznej wieży oglądaliśmy
panoramę Gór Słonnych i przepływający u ich podnóża San. Słońce zachodziło.
Jeszcze spacer na rynek sanocki i lody pod parasolem.
Nocleg, w zamku w Lesku – hotel, który gościł nas wielokrotnie. Ciągle jeszcze niedoinwestowany. Miejsce to
ma tę zaletę, że stąd z Leska wszędzie blisko w Bieszczady.
Poniedziałek
Pogoda zapowiadała się słoneczna, więc zaplanowano wyjazd do Łopienki.
W drodze zatrzymano się na przystani zalewu w Solinie. Rejs stateczkiem przy tak pięknej pogodzie
nie sprawił wiele radości bo głośnik darł się „muzyką”, a dzieci, a było ich mnóstwo, krzykiem.
No i Łopienka, cerkiewka św. Paraskewi, miejsce naszych spotkań z obrazem Matki Bożej Łopieńskiej.
Tu zanosimy do jej stóp swoje prośby, podziękowania i marzenia. W ciszy Bieszczadów może są
lepiej słyszalne niż w rozwrzeszczanym świecie. Msza św., Komunia św.
W kamiennej cerkiewce jesteśmy sami z Matką Bożą.
Zatopieni w zieleni. W cieniu olbrzymich lip okalających cerkiewkę Maryla Marcinkowska tradycyjnie wydaje
przyjęcie. Zachwalają wszyscy znakomity smalec z chlebem i piernik domowego wypieku.
Wyjeżdżamy zadowoleni z pięknie przeżytych chwil w Łopience.
Przy drodze rozstawił kramik ze swoimi wyrobami, rzeźbami w drewnie ciekawy człowiek. W tiubietiejce
na głowie, z gitarą, kresowiak z pewnością, śpiewa dumki ukraińskie – tworząc niepowtarzalny klimat
kresowych stanic.
I w drogę do hotelu w Lesku. Słoneczna pogoda daje radość oglądania Bieszczad.
Wtorek
Wizyta u państwa Marii i Zdzisława Pękalskich. Tu przyjmowano nas wiele razy z iście polską gościnnością.
Przyjeżdżaliśmy do Zdzisława Pękalskiego, artysty rzeźbiarza, poety, gawędziarza. Prezentował nam
swoją galerię i z wielką swadą opowiadał o swoim warsztacie, o tworzeniu swoich rzeźb, o obyczajach
i o Bieszczadach. W scenerii tej galerii odbywa się zawsze Msza św.
Dziś jest inaczej. Pan Zdzisław potrzebują naszej obecności, modlitwy i wsparcia. Ciężka choroba pozbawiła
go aktywności. Więc żona Marysia pełni dziś rolę gospodarza, jak zawsze z sercem na dłoni.
Dziękuje za nasze odwiedziny.
Bezmiechowa Góra – Szybowisko, to miejsce wskazane przez krewnego Pękalskich. Z góry – rozległy widok
na panoramę Bieszczad. Południe, słońce w zenicie, a góry w błękitnej poświacie, ale rozległe łąki dają
poczucie ogromnej swobody, tylko rozpiąć skrzydła. A polskie skrzydła, skrzydła polskich szybowców
są w hangarze. Możemy je dotknąć i posłuchać opowieści o lataniu młodego pilota.
Ośrodek szybowcowy utworzony w okresie międzywojennym przez studentów politechniki Lwowskiej,
dziś pod opieką Politechniki Rzeszowskiej.
U podnóża góry zatrzymujemy się przed drewnianym kościółkiem w Monastercu pw. Przemienienia
Pańskiego, to była cerkiew. Kościół zamknięty. Na progu kruchty odmawiamy różaniec.
Przystajemy w centrum leska. Zaglądamy do synagogi, w której prezentowana jest galeria twórców
bieszczadzkich.
Są tu prace Zdzisława Pękalskiego, te wspaniałe z okresu jego najlepszych lat i te małe obrazki z kwiatkami
z okresu jego choroby.
W ciepły wieczór po obiadokolacji na rozległym tarasie zamku – hotelu oglądamy rozgwieżdżone niebo.
Środa
Zagórz. Msza św. W sanktuarium Matki Nowego Życia, to miejsce nam znane. Kościół ze słynącym łaskami
obrazem Zwiastowania NMP z XVI w. Na wzniesieniu stoją ruiny klasztoru karmelitów.
Od kościoła do klasztoru wiedzie Droga Krzyżowa. Tu każda stacja wykonana jest przez innego
artystę bieszczadzkiego. Stacja I – to dzieło Zdzisława Pękalskiego. Drogą Krzyżową jedziemy,
a nie idziemy bo upał i słońce. Pobieżnie zwiedzamy ruiny kościoła i klasztoru Karmelitów Bosych z XVIII w.
Nową atrakcją jest wieża widokowa wybudowana w 2014r., wysokości 22m. Na wieżę wchodzi się
po wygodnych dębowych schodach. Piękna słoneczna pogoda pozwala nam podziwiać krajobraz:
dolinę Osławy, Zagórz, białą cerkiewkę w Wielopolu i panoramę gór Słonnych.
U podnóża ruin powstaje ogród klasztorny.
Niespodzianką w programie, w drodze powrotnej do domu, jest Strachocina, wieś w gminie Sanok.
Jest tu:
Sanktuarium św. Andrzeja Boboli,
Bobolówka (miejsce to wybrał Pan Bóg)
Klasztor Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej.
Sanktuarium św. Andrzeja Boboli to neogotycki kościół, gdzie w ołtarzu bocznym jest obraz patrona Polski.
Andrzej Bobola herbu Leliwa, ur. 30 listopada 1591r. w Strachocinie zm. 16 maja 1657r.
w Janowie Poleskim – polski duchowny katolicki, jezuita, kaznodzieja, męczennik, święty kościoła
katolickiego, autor tekstu Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza. Patron Polski.
Strachocina wśród rozległych pól i kwitnących łąk była ostatnim miejscem zwiedzania.
My pielgrzymi z Bieszczad, w środę wieczorem, stanęliśmy przed kościołem w Brynowie.
Bóg zapłać ks. Władysławowi za dziewiątą pielgrzymkę w Bieszczady.
Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach.
BARBARA WOJDYŁO